TOPINAMBUR
Pisząc o słonecznikach właściwie nie powinnam pominąć tak dziwnego słonecznika jak topinambur czyli słonecznik bulwiasty.
Pierwsze egzemplarze tej rośliny trafiły do mnie jako ….. rośliny ozdobne. Nie miałam zielonego pojęcia co to za roślina. Dla mnie był to przepiękny wieloletni słonecznik, który KONIECZNIE musiałam mieć w swojej kolekcji. Jak wielkie było moje zaskoczenie pod koniec sezonu jak w pobliżu tych przepięknych roślin zaczęłam pod ziemią znajdować jakieś dziwne bulwki. Pierwszy trafił do mnie topinambur czerwony. Bulwki które wykopałam wyglądały jak jakieś zdeformowane stare rzodkiewki …. jakieś dziwo, bo nigdy w tym miejscu ich nie siałam … Zaczęłam szukać dalej i ku mojemu zaskoczeniu wykopałam całkiem pokaźną kupkę bulwek … co to jest u licha ??? ……. Dość szybko udało mi się ustalić że mój piękny wieloletni słonecznik faktycznie jest słonecznikiem, ale jak najbardziej jest to roślina użytkowa a nie tylko ozdobna jak cały czas ją traktowałam. Od tradycyjnych słoneczników różni się tym że jadalne części to nie pestki, których ma bardzo niewiele albo nie ma wcale tylko właśnie te bulwki rosnące zupełnie jak ziemniaki pod ziemią. Dodatkowo poszukując informacji na temat rośliny okazało się że ma niesamowicie dużo właściwości odżywczych, ale też i niemało leczniczych. Smak surowego topinambura trochę przypomina smak pestek słonecznikowych, trochę orzechów, a trochę nie wiadomo czego. Ogólnie jest bardzo fajny i u mnie w domu jest chętnie “pochrupywany” zamiennie z jabłkami, marchewkami czy innymi doskonałościami natury. Topinambura można potraktować też jak nasze ziemniaki, jednak uczciwie przyznam że gotowany dla mnie jest …. brrrrr. Czerwony do gotowania nie nadaje się wcale bo robi się łykowaty, natomiast biały po ugotowaniu jest taki … maziasty.
Jeśli ktoś lubi rozgotowane i kiepsko odparowane ziemniaki to jest szansa że mu posmakuje. Fakt, ja też nie przepadam za gotowanymi ziemniakami, więc może nie do końca jestem wiarygodnym źródłem jeśli chodzi o ocenę smaku ….
Wygląd roślin jest prawie identyczny. Dopiero teraz, po latach uprawy tych roślin jako – tako udaje mi sie je odróżnić po pokroju, ale też czasami sie pomylę. Rosnące w ogrodzie, zadbane jest dość łatwo odróżnić – biały jest niższy i bardziej przysadzisty, mocno rozgałęziony, a czerwony wyższy, smuklejszy i ma mniej rozgałęzień. Nie raz wyczytałam że ta roślina w naszym klimacie nie dojrzewa nigdy – NIE PRAWDA – czerwony topinambur faktycznie nigdy nie dał mi nasion w postaci dojrzałych słonecznikowych pestek, ale biały dojrzewa jak każdy słonecznik i po kwiatach zostają mikroskopijne słoneczniczki w których są dojrzałe malutkie pesteczki czyli nasionka z których też można tę roslinę rozmnażać. Tajemnicą dojrzewania białego jest pewnie to że kwitnienie zaczyna wcześniej i ma więcej czasu dla zapylajacych kwiaty owadów, a później na samo dojrzewanie.
Przy okazji topinambura składam wielki ukłon w stronę leśników którym się chce i zakładają plantacje tej rośliny w lasach. Nie jest to częsty widok, ale już kilka razy w różnych regionach spotkałam w środku lasu malutkie poletka tej rośliny. Nie wymaga to dużej pracy bo topinambur zasadzony raz będzie już później rósł sam a takie poletko staje sie prawdziwą naturalną spiżarnią dla wielu dzikich zwierząt mieszkajacych w naszych lasach. Wiadomo że nasze zimy bywają ciężkie, a przez rozwijającą się cywilizację zwierzętom jest coraz trudniej. Żeby łatwiej było przetrwać im zimę muszą się dobrze najeść, przez co niszczą wiele upraw rolnikom, ostatnio w poszukiwaniu jedzenia dużo zwierząt zaczęło pokazywać się nawet w dużych miastach – w Olsztynie wiosną sama pomagałam łapać przerażone sarenki bardzo blisko centrum miasta, a jesienią poprzedniego roku byłam świadkiem jak na dwupasmówce o mało nie doszło do bardzo poważnego karambolu przez stado dzików które wędrowało po mieście. Taki topinambur sadzony w lasach na pewno wiele zwierząt zatrzymuje przed wędrówkami w poszukiwaniu pokarmu, który jest dostępny dla zwierząt aż do mrozów zanim skują ziemię, ale nie tylko. Wczesną wiosną jak tylko słoneczko rozgrzeje ziemię znów topinambur staje sie pokarmem dla wygłodniałych roślinożernych “kopytnych” bo zimuje w gruncie i wiosną jest płytko tuż pod powierzchnią ziemi i zanim pojawią się pierwsze młode rośliny które zwierzęta będą mogły wcinać właśnie bulwy topinambura są bardzo dobrą i bardzo wartościową karmą. Także polecam temat do przemyślenia w tych nadleśnictwach gdzie jeszcze nie praktykuje się sadzenia topinambura.
I jeszcze raz o czosnku ale bardziej prawdziwie.
Przez lata czosnek stał się u mnie flagową rośliną uprawną i poznaliśmy sie jak przysłowiowe “łyse konie” Uprawę najlepiej zaczynać jesienią. Sadzenie czosnku rozpoczynamy we wrześniu. Należy sadzić go w odstępach nie mniejszych niż 10 cm i dość głeboko żeby mróz nie był w stanie wypchać nasion/ząbków z ziemi. Jesienny materiał do rozsadzania to właśnie ząbki albo nasiona. Z ząbków w kolejnym sezonie powstaną typowe czosnkowe główki, natomiast jeśli korzystamy z nasion to w kolejnym roku raczej należy nastawić się na główki w postaci niewielkich cebulek, które typowe czosnkowe główki wytworzą dopiero w kolejnym sezonie, czasami wyjątkowo moze sie zdarzyć ze czosnek z nasion zdąrzy podzielić sie w pierwszym roku, ale to rzadkość. Takie okrągłe “cebulki” czosnkowe są idealne do marynowania. W słoiczku wyglądają jak bardzo apetyczne małe cebulki, ale mają smak czosnku. Można je oczywiscie wykorzystywać jak pełnowartościowy czosnek albo pozostawić w ziemi na kolejny rok i wówczas wyrośnie z nich typowy czosnek z “ząbkami”. Ale wracajac do samej uprawy – posadziliśmy go jesienią, przez zimę przespał sobie pod kołderką ze śniegu i bardzo wczesną wiosną zaczyna kiełkować. Czosnek na szczęście rośnie bardzo szybko i wiosną wyraźnie przerasta dużo wolniej rosnące wokół rośliny mniej porządane czyli chwasty. Oczywiscie jak najwcześniej należy go opielić i zruszać ziemię wokół żeby rośliny miały dostep powietrza. Czosnku NIE PODLEWAMY !!! Jest to roślina która najbardziej ze wszystkiego boi sie nadmiaru wody, jeśli będzie zalewany dostanie grzyba i zgnije. Bardzo często wczesną wiosną końcówki listków żółkną. Na ogół nie jest to objaw choroby tylko czosnek wschodzi tak wcześnie że jest narażony na mrozy które mogą pojawić się jeszcze w kwietniu. Nasz rodzimy czosnek jest rośliną całkowicie mrozoodporną ale w marcu czy kwietniu mogą pojawić sie na tyle silne mrozy że części zielone trochę dostają “po uszach” szczególnie w tych najzimniejszych rejonach kraju czyli między innymi w Polsce północno – wschodniej gdzie mieszkam i ja.
Podstawowy błąd jaki popełniałam kiedyś w uprawie czosnku to było sadzenie go co roku w tym samym miejscu. Owszem, tak szybciej mi sie rozmnażał bo zawsze coś zostawało w ziemi, ale wciąż zachodziłam w głowę dlaczego rośliny na początku piękne w pewnym momencie zaczynały mi marnieć, a nawet spora część przepadała. No i w końcu odkryłam – czosnek jest bardzo podatny na choroby grzybowe i rosnacy ciągle w tym samym miejscu zakaził ziemię. Czosnek zdecydowanie wymaga zmiany miejsca. Co roku powinniśmy go przesadzać gdzie indziej. Oczywiscie nie biegamy z nim po całym ogrodzie i po kilku latach już nie ma miejsca gdzie kiedyś nie rósł, wystarczy przeznaczyć sobie na czosnek dwa miejsca i jednego roku sadzimy go w jednym miejscu, a drugie odpoczywa i rosną tam inne rośliny – bardzo dobrze jeśli będa to rośliny strączkowe, a za rok robimy dokładnie odwrotnie. W rolnictwie taka uprawa nazywa sie płodozmianem. Ja w tej chwili robię jeszcze inaczej. W związku z tym, że jestem zdecydowanym wrogiem wszelkiej chemii, a nie można bez końca uprawiać roślin w ziemi bez nawożenia na “odpoczywajacym” kawałku wysiewam roślinę która ma dać jej wypocząć, ale też ją odżywić,
Znów wrócę do samego czosnku, bo swoim zwyczajem odbiegam od tematu

Innym materiałem do rozsadzania czosnku mogą być gotowe sadzonki, które przezimowały w gruncie, na przykład z wysianych jesienią nasion, czy ząbków. Taki czosnek zawsze trochę przechoruje bo był przesadzany i będziemy wykopywać go około 2 tygodnie później czyli w okolicy 1.08. Czosnek z ząbków czy nasion można też sadzić wiosną, oczywiście czym wcześniej tym lepiej. Ogólnie materiałem wiosennym mogą być ząbki, nasiona i sadzonki czyli wszystko podobnie jak jesienią. Różnica jest tylko w porze “wykopek” bo wiosenny czosnek wykopujemy około 15 sierpnia. Najdłużej możemy rozsadzać czosnek z sadzonek, bo właściwie prawie przez cały sezon, jedynie do czasu kwitnienia z rozsad możemy spodziewać się zbiorów w danym roku, późniejsze rozsady dadzą nam plon w kolejnym sezonie. Także jak widać uprawa czosnku jest co prawda pracochłonna, ale nie wymaga wyjątkowych umiejętności, a jak smakują potrawy z takim czosnkiem …. mniam, aż ślinka mi leci bo ja jestem z tych co czosnek dodaja do wszystkiego …. no może oszczędzę zupę mleczną,,,

I znów nowa wiosna

Słoneczniki – kwiaty słońca
Śmiejące się z daleka, piękne, majestatyczne, wielokolorowe. Chyba nie ma nikogo kto nie podziwia tych niezwykle ciepłych kwiatów.
Wysiewam ich zawsze bardzo dużo i w każdej wersji jaka tylko wpadnie mi w ręce. Bardzo lubię je stojące na obrzeżach ogrodu, ale też uwielbiam stojące w wielkich wazonach w domu. Już nie raz pisałam że bardzo lubię żółte kwiaty, więc słoneczniki musiały znaleźć się na mojej liście.
Kolor żółty w nich przeważa, ale są też oczywiście w innych kolorach. Jadalne też są nie mniej piękne, ale zdecydowanie wolę te ozdobne.
Tak więc mam wszystkie możliwe kolory tych wielkich, ale mam też miniatury.
Ze słoneczników co roku zbieram trochę nasion żeby mieć je na kolejny sezon, ale większość zostawiam stojących w ogrodzie na zimę jako naturalne spiżarnie dla ptaków, które spędzają zimę u nas.
Wiosną oczywiście wszystkie są wyjedzone do ostatniego ziarenka, a ja z czystym sumieniem wsłuchuję się w ptasie trele.
Posadzone pojedynczo potrafią osiągnąć wyjątkowo duże rozmiary bo dochodzące nawet do 2,5 -3 metrów. Rosnące w zagęszczeniu są nie mniej ozdobne, jednak będą dużo drobniejsze. Na każdej roślinie jest zawsze bardzo dużo kwiatów. Na ogół na wierzchołku pojawia się jeden największy, ale dość szybko wychodzą pędy boczne, które są zasypane ogromem mniejszych kwiatów. Z tym że “mniejszy” wcale nie oznacza “mały” – w końcu mówię tym razem o wielkiej roślinie, której kwiaty tez nie są drobiażdżkami. Pojedyncza roślina jest już bardzo ładnym bukietem. Rozpisuję się nad wyjątkowością słoneczników, ale w końcu wcale nie jestem pierwszą osobą która odkryła ich niepowtarzalny urok. Któż nie zna słynnych “Słoneczników” Vincenta van Gogha . Ale jednak czy natura nie maluje ich piękniej …?
Lubię je tak bardzo, że wysiewam je również w donicach na balkonie.
Najbardziej nadają się do tego miniaturowe pełne, ale zawsze w jakiejś przynajmniej jednej donicy mam kilka tych dużych. Na balkonie oczywiście nie osiągają ogromnych rozmiarów, ale bardzo wyraźnie go rozświetlają.
W tym roku niestety miałam brzydką przygodę z odżywką dolistną, o czym pisałam, więc wszystkie słoneczniki przepadły i balkon bez nich był taki “smutny”….. Ale nie ma co wspominać tego co było, w końcu już niedługo kolejna wiosna …
.
AKSAMITKA – taki roślinny skunksik
Nie do końca lubię rośliny jednoroczne, ale jest kilka wyjątków bez których ogród nie miałby swojego charakteru. Takimi “wyjątkami” z pierwszego miejsca są na pewno aksamitki.
Mogą kwitnąć i cieszyć oko przez całe lato od bardzo wczesnej wiosny aż do bardzo późnej jesieni. Pierwsze aksamitki wysiewam w domu ( jak zwykle w miejscu chłodnym ale widnym czyli najlepszy jest parapet nieszczelnego okna) już na początku marca. Jak tylko pogoda pozwoli wyjeżdżają do ogrodu. Robię to na tyle wcześnie że czasami te pierwsze marzną, ale nic nie szkodzi, bo jak wywożę te pierwsze już wysiewam kolejne, ale tym razem już na balkonie.
Pierwsze to na ogół miniatury, bo wiosenne kwiaty w większości są niewielkie i delikatne więc żeby moje aksamitki pasowały do całości na najwcześniejsze wybieram te najniższe. Równocześnie z pikowaniem drugich rozsad zaczynam wysiewać te które będą latem najpiękniejsze.
Wysiewanych do gruntu już nigdy nie pikuję. Wysokie wypełniają przerwy pomiędzy bylinami, a miniaturami obsiewam krawędzie wszystkich możliwych grządek i rabatek. Kiedyś nie widziałam uroku tych najwyższych.
Traktowałam je jak coś gorszego, a nawet czasami pomijałam je w nasiennych zakupach, ale do czasu….
Wysokie przepięknie prezentują się w dużych skupiskach. A jeszcze lepiej jeśli są posiane na okrągłych wzniesieniach – idealne do tego będą stare, przetrawione kompostowniki.
Swoje na ogół niestety wysiewam w prostokątach, bo tak zajmują trochę mniej miejsca, ale jak tylko udaje mi się wygospodarować taki kawałek gdzie mogę usypać okrągłą górkę to koniecznie jest zarezerwowana dla najwyższych aksamitek. Przy większym ogrodzie można stworzyć taką górkę na stałe.
Można posadzić na niej chociażby piwonie, albo jakieś inne dość wcześnie kwitnące byliny. Przykładowa piwonia przekwita już w czerwcu i wówczas można usunąć pozostałości po kwiatach i nawet część liści ( ale nigdy wszystkie) i pomiędzy piwoniami można wysiać, albo bardzo gęsto napikować już podrośnięte wysokie aksamitki. Dla mnie najpiękniej prezentują się kępy jednokolorowe, ale oczywiście można zrobić mix kolorów, ale trzeba wtedy pamiętać że najwyższe z nich to pomarańczowe, natomiast żółte, cytrynowe i ecru są niższe, wiec wysiewając mix trzeba to uwzględnić. Takie aksamitki wysiane po przekwitnięciu piwonii będą kwitły późno, bo na przełomie sierpnia i września, albo nawet dopiero we wrześniu ale przepięknie rozbarwią gasnące kolory jesiennych ogrodów. W tej chwili mamy już końcówkę września a u mnie wciąż przepięknie kwitną. Część, tych wysiewanych wcześnie, dawno już przekwitła i już z nich porobiłam zapasy nasion na kolejny sezon, bo od dawna już nie kupuję tego typu nasion, bo złość mnie bierze na ich ilość w opakowaniach, a o sile kiełkowania tych z firm nasiennych nawet nie chce mi się gadać. W tym roku z jedynej kupionej paczki aksamitek wzeszły mi 3 rośliny !!!! Ale są tez takie które są w tej chwili w najpiękniejszym momencie kwitnięcia jak i takie które dopiero zaczynają kwitnąć. Na pewno będą też takie które mogą już nie zdążyć pokazać kwiatów, ale gdyby zdarzyło się że przymrozki się spóźnią to ich żywe kolory będą cieszyły jeszcze długo. W tym roku ostatnie aksamitki wysiewałam około 15 -go ….. lipca
.
Aksamitki mają jeszcze jedną zaletę ( choć dla niektórych wadę ) mają niesamowicie intrygujący zapach. Trudno o nim powiedzieć że jest ładny – wręcz przeciwnie. Zapach jest bardzo intensywny i drażniący, ale ja go bardzo lubię.
Są osoby które z uwagi na ten zapach z nich rezygnują, ale większość osób z którymi o nich rozmawiałam mówią to samo co ja – “śmierdziuchy, ale bardzo przyjemne” stąd ja nazywam je takimi roślinnymi skunksami i ciekawe, bo jak mówię że będę wysiewała skunksiki na ogół rozmówcy wiedzą że mówię o aksamitkach.
Roślinka jest tak wdzięczna i łatwa w przyjmowaniu się że można też spokojnie całe lato uprawiać ją na balkonie, ale na balkon raczej najlepsze są miniatury ….. chociaż sama nigdy na balkonie wysokich nie sadziłam i może okazać się że jest z nimi dokładnie tak samo jak w ogrodzie, czyli raz trzeba spróbować żeby się przekonać…. może za rok ..?
FLOKS – PHLOX
Floks wiechowaty – piękne wielokolorowe, o przepięknym zapachu byliny.
Początki sierpnia to czas kiedy nasze ogrody zalane są urzekającym zapachem floksów.
Znów banalnie powiem – uwielbiam je
.
Jest to kolejna roślina, która zajmuje u mnie sporo miejsca. Najbardziej znane są białe i różowe, ale różnorodność kolorów jest zdecydowanie większa.
Na razie udało mi się zdobyć i potwierdzić 8 kolorów.
Co prawda kilkakrotnie kupowałam już różne bardzo ciekawe, jednak po zakwitnięciu okazywało się że zdjęcia były najprawdopodobniej tylko podpuchami komputerowymi.
Pewnie nie jestem jedyną osobą która dała się “wkręcić” na floksy paskowane, w prążki czy jeszcze jakieś inne dziwne wzorki. Kupowałam je kilkakrotnie w różnych miejscach i efekt zawsze był taki sam – kwitły typowo i w większości pięknym, jednolitym różem
.
W ten sposób różowych floksów mam najwięcej. Ale to nic, są tak piękne że każdy z nich znalazł kawałek miejsca.
Floksy rosną prawie w każdych warunkach, jednak jak większość roślin lubią ziemię żyzną, ale raczej suchą. Najbardziej udają się na stanowisku lekko zacienionym, kępy robią się sztywne, gęste i kwiaty ładnie się wybarwiają. Pełne słońce będzie wypalało kolory, natomiast w dużym zacienieniu kwiaty będą blade a pędy wiotkie. Zbyt duża wilgotność może też być przyczyną “łysienia” roślin od dołu i powstawania bardzo brzydkich brązowych plam na liściach – zakażenie grzybowe.
W słotne lata (takie jak tegoroczne) niestety też mogą pojawić się takie objawy, ale nasz klimat ostatnio nas nie rozpieszcza i pozostaje albo pogodzić się z okresowym brzydnięciem roślin, albo stosować opryski zwalczające grzyba, które i tak przy dużych opadach będą mało skuteczne. Najlepszą obroną przed nadmiarem wilgoci jest sadzenie floksów na suchych górkach.
IRYSY – WIELOKOLOROWE PIĘKNOŚCI




Kosaćce to rośliny które do szczęścia potrzebują tylko słonecznego stanowiska i z uwagi na bardzo szybkie przyrosty odrobinę przestrzeni. Podłoże dla nich może być byle jakie.





Irysy mają jeszcze jedną zaletę za którą bardzo je lubię. Bardzo łatwo zapylają się i można we własnym zakresie pobawić sie w tworzenie nowych krzyżówek. Rośliny powstałe z siewek kwitną na ogół w drugim roku.



Bardziej popularnym sposobem na rozmnażanie kosaćców jest podział ich kłączy. Rośliny powstałe w ten sposób kwitną na ogół w następnym sezonie i tu nie będzie żadnych niespodzianek, ponieważ w 100% powtórzą wszystkie cechy rośliny matecznej i będą jej wierną kopią.





Czosnek – uprawa i pielęgnacja






Żółta malina – to nie żart


Liliowce – kwiaty całego sezonu


Urok tych dwóch roślin to nie tylko wczesne kwiaty. Są to jedyne jakie znam liliowce kwitnące cały sezon. Jesienne mrozy niszczą ostatnie pąki. Oba liliowce są też najniższymi jakie znam i nadają się na przód rabat kwiatowych. Rozrastają się szybko jak wszystkie liliowce. Wyglądają pięknie pomiędzy innymi roślinami, ale mogą rosnąć jako pojedyncza kępa. Kolejnym który nam zakwitnie jest dość znany liliowiec w kolorze żółtym. Kwitnie na przełomie czerwca i lipca. Występuje w kilku odcieniach żółci. Jest to średniej wielkości roślina i wyjątkowa wśród liliowców, bo wydzielająca zapach. Niektórzy mówią że ładny, ale mnie się nie podoba







